Nie udało się futbolistom amerykańskim Stali Gorzów powtórzyć zeszłorocznego sukcesu, jakim był brązowy medal. „Żółto-niebiescy” w walce o trzecie miejsce polegli z drużyną Kraków Kings. Zawodnikom z Gorzowa w decydujących momentach spotkań brakowało sił.
Ciekawe było już w pierwszy spotkaniu, kiedy Stal grała z Patriotami Poznań. Słabo w mecz weszli gorzowianie. Po świetnym biegu Patriotom brakowało już niewiele do pola punktowego i nie udało się tej sytuacji obronić. Z powodzeniem zablokowano zaś podwyższenie. "Żółto-niebiescy" przeszli do ataku i skrupulatnie zdobywali jardy. Pomogły też kary dla gospodarzy. Udało się doprowadzić do remisu dzięki Jackowi Jachółkowskiemu. W kolejnej akcji gorzowianie stracili piłkę po czterech nieudanych próbach. Patrioci byli jednak bardzo blisko swojego pola punktowego i ostatecznie gorzowska defensywa zmusiła ich do safety. W końcówce pierwszej połowy dobrym podaniem znaleziony został Michał Trocka i Stal na przerwę schodziła przy prowadzeniu 14:6. Dobre bloki i zmyślnie opracowane zagrywki zrobiły swoje. Ofensywa miejscowych miała ogromne problemy, by się przebić.
Po powrocie na boisko obie defensywy grały całkiem nieźle. Wciąż jednak przewagę mieli gorzowianie. Bardzo ważny dla przebiegu spotkania był interception Mateusza Gaszy. Stal po trzech kwartach wciąż prowadziła 14:6. Jednak po zmianie stron udało się kolejne przyłożenie za zasługą Marcina Niewiarowskiego! Niezawodny QB złapał piłkę w polu punktowym. Podwyższenie również zakończyło się sukcesem, ale okazało się, że gwizdek sędziego byk przypadkowy. W powtórce nie udało się już zdobyć dwóch punktów. Podopieczni Emila Mikuły prowadzili jednak 20:6 i trzeba było to doprowadzić do końca. Interception padały po obu stronach, brakowało skupienia, a Patrioci do końca naciskali. Defensywa "żółto-niebieskich" spisała się jednak znakomicie i można było świętować awans do półfinału. Tam, po zwycięstwie 38:6 nad Gryfitami Szczecin, czekali już gracze Bielawa Owls.
Początek rywalizacji z „Sowami” był niezły w wykonaniu Stali Gorzów, ale w obronie pojawiły się pewne dziury, a rywale przebijali się środkiem. W drugiej kwarcie dwukrotnie bielawianom udało się zdobyć przyłożenie, podwyższając kopnięciem za jeden punkt. Wyraźnie dawało o sobie znać zmęczenie, ale to samo dotyczyło przeciwników. 14 punktów straty wciąż było do odrobienia, choć sytuacja nie była łatwa. W przerwie gracze z Gorzowa budowali swoją motywację.
Druga połowa dla "żółto-niebieskich" źle się zaczęła, gdyż niezbyt dobre returny, a w pewnym momencie fatalne podanie, spowodowało, że Owls świetnie pobiegli i zdobyli trzecie już przyłożenie. Kolejne minuty to już nieco lepsze momenty gorzowskiej defensywy, kilka dobrych biegów Owls, ale obie drużyny grały już z mniejszym ciśnieniem, byle dograć do końca.
- Zawodnicy wykonali dobrą robotę. Postawiliśmy sobie za cel awans do czwórki. Owls postawili trudne warunki, do tego zmęczenie. Rzutowało też to, że wielu naszych zawodników grało w dwie strony. Było trochę błędów - podsumował półfinał Emil Mikuła.
W walce o brąz los zestawił nas z Kraków Kings, którzy półfinałową rywalizację przegrali z późniejszymi triumfatorami - Panthers Wrocław. Ostateczne rozstrzygnięcia zapadały już w niedzielę. Pierwsza kwarta dla gorzowian była po prostu znakomita, bo prowadzili po sześciu minutach aż 20:0. W znakomitej dyspozycji był Marcin Niewiarowski, który zaliczył dwa touchdowny. W drugiej kwarcie „Królewscy” wzięli się do odrabiania strat. „Żółto-niebiescy” wyraźnie opadali z sił i popełniali wiele błędów, co w konsekwencji doprowadziło do zmniejszenia przewagi do czterech punktów. Gorzowianie nieco pogubili się też przy zmianie taktyki przez krakowian, którzy dostosowali się do zmiany warunków na boisku, które przeschło po wcześniejszym deszczu.
Jeszcze w trzeciej kwarcie Stal straciła kolejne punkty przez przyłożenie. Udało się jednak zatrzymać podwyższenie. Wynik 22:20 dla Kings utrzymał się jednak do samego końca, mimo usilnych prób na zmianę wyniku. Ekipa Mikuły była bardzo blisko pola punktowego rywali, ale zabrakło czasu i siły. Po meczu mocno żałowano tego, że nie piłka nie była odkopywana. Wtedy właśnie drużyna z Krakowa przejęła piłkę i zdobyła zwycięskie przyłożenie.
Komentarze opinie