Mógł to być ostatni mecz półfinałowy, ale koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów wzięły się w garść po dwóch porażkach w Polkowicach i wygrały u siebie z CCC 67:49. Akademiczki pokazały, że są zespołem, który będzie się liczył w walce o najwyższe cele.
Już od początku oba zespoły mocno zaatakowały. W odpowiedzi na trafienie Nataliji Trofimowej za trzy celnie rzuciła Chioma Nnamaka. Drużyny na dużych obrotach rozpoczęły to spotkanie. Zawodniczki z Polkowic próbowały grać po obwodzie, ale to nie wychodziło. Dzięki Szwedce utrzymywaliśmy przewagę. Po pięciu minutach na boisku pojawiła się Samantha Richards. Jej przyspieszona rehabilitacja najwidoczniej odniosła pozytywny skutek i Australijka mogła pomóc koleżankom. Przy wyniku 18:9 na niespełna cztery minuty przed końcem pierwszej kwarty trener Krzysztof Koziorowicz poprosił o czas. Agresywna gra wcale nie pomagała zespołowi CCC. Richards popisała się też świetnym opanowaniem piłki, wymykając się rywalkom. Po chwili została uderzona przez Sharnee Zoll, ale jako faul odgwizdano odwet Australijki. Po 10 minutach wynik brzmiał 26:13. Polkowiczanki miały ogromne problemy w ofensywie, a gorzowianki grały koncertowo i aż sześciokrotnie trafiły zza linii 6,75m, w tym cztery razy za sprawą Nnamaki.
W drugiej odsłonie nie zapowiadało się na zwolnienie tempa. Gospodarze bardzo dobrze bronili i nie pozwalali na swobodne rozgrywanie piłki gościom. Zoll nie pokazywała swojej zwinności, jaką można była oglądać w meczach na Dolnym Śląsku. Po kolejnej przerwie na żądanie dla szkoleniowca Polkowic sytuacja jego ekipy się nie poprawiała. CCC nadal było dość bezradne przeciw defensywie Gorzowa, który powiększał przewagę dzięki trafieniom Lyndry Weaver i Agnieszki Kaczmarczyk. AZS zdecydowanie dominował przez pierwszą połowę i prowadził już 44:23.
Mocnym akcentem rozpoczęła się trzecia odsłona gry. Najpierw trafienie z dystansu Agnieszki Majewskiej, a po chwili odpowiedź Izabeli Piekarskiej. CCC się nie poddawało i walczyło z poświęceniem o piłkę. W jednym z takich pojedynków ucierpiała Amisha Carter, w wyniku którego zeszła z boiska, ale tylko na moment. Rywalizacja się wyrównała, lecz "Pomarańczowe", aby myśleć o zwycięstwie, musiały zacząć przeważać. Jednak to AZS w pełni kontrolował spotkanie i dodatkowo powiększył przewagę o kolejne 3 oczka. Przed ostatnimi dziesięcioma minutami prowadziliśmy 59:35.
Na początku tej kwarty swoje pierwsze punkty w tym meczu zdobyła kapitan naszego zespołu, Justyna Żurowska. To samo można powiedzieć o Kalanie Greene, byłej reprezentantce Gorzowa. Popularna "Żurek" miała jednak swój udział w akcjach koleżanek, a Amerykanka zagrała zdecydowanie mniej minut. Po pięciu minutach o czas poprosił trener Dariusz Maciejewski. Spowodowane to było słabszą dyspozycją jego drużyny. Lepiej zaczęły grać zawodniczki gości, które zmniejszyły stratę do 14 punktów. AZS wciąż mógł się jednak czuć bezpiecznie przy stanie 63:49. W końcówce polkowiczankom zaczęły udzielać się niepotrzebne nerwy i gra się zaostrzyła. Gospodarze trzymali bezpieczny dystans do końca i wygrali 67:49, przedłużając swoje szanse na awans do finału Ford Germaz Ekstraklasy.
Nie był to tak porywający mecz, jak te, które odbyły się w Polkowicach, gdyż akademiczki cały czas panowały nad sytuacją. W ostatniej kwarcie zdawało się, że nie chcą już marnować zbyt wielu sił, dlatego pozwoliły nadrobić rywalkom część strat. Dobre spotkanie w całym wymiarze zagrała Kaczmarczyk. Nnamaka dała popis w pierwszej części gry, by potem zostać cichym bohaterem. W drużynie gości zdecydowanie zawiodły Zoll i kapitan Justyna Jeziorna. Dużo więcej spodziewać się można było również po Carter. Jutro o godzinie 16 czwarty mecz półfinałowy, który zdecyduje o tym, czy będziemy walczyć o awans do finału w Polkowicach, czy też będziemy musieli zadowolić się pojedynkami o brąz.
Komentarze opinie