Po wczorajszym dość okazałym zwycięstwie koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów zagrały dziś czwarty mecz półfinałowy przeciwko CCC Polkowice. Ten pojedynek był dużo bardziej interesujący i po niebywałym zwrocie akcji zakończył się zwycięstwem akademiczek 66:55. Czeka nas więc decydująca o wszystkim bitwa w Polkowicach w najbliższą środę.
Dzisiejszą rywalizację ponownie mocnym akcentem chciała rozpocząć Chioma Nnamaka, ale minimalnie przekroczyła linię 6,75m i zdobyła dwa punkty. Gra obu zespołów mogła się podobać. Odważne wejścia pod kosz i szybko rozgrywane akcje tworzyły świetne tempo tego spotkania. Tym razem zawody były bardziej wyrównane w tej pierwszej kwarcie i trudno było wskazać stronę dominującą. Na nieco ponad dwie minuty przed końcem dzięki trafieniu Amishy Carter CCC wyszło na jednopunktowe prowadzenie, ale Lyndra Weaver szybko to zmieniła. W końcówce prowadzenie zmieniło się jeszcze dwukrotnie. Po dziesięciu minutach AZS prowadził 17:15, a to za sprawą "trójki" Nnamaki.
Początek drugiej odsłony pojedynku znów był dynamiczny, a goście grali lepiej od gospodarzy. Po pięciu oczkach Małgorzaty Babickiej było 22:19 dla CCC. W ciągu trzech minut podopieczne Krzysztofa Koziorowicza wypracowały przewagę 6 oczek i o czas poprosił trener Dariusz Maciejewski. Gorzowianki miały słabą skuteczność. Polkowiczanki wręcz przeciwnie i do tego trafiały też z dystansu. "Pomarańczowe" dość szybko nazbierały pięć przewinień i wkrótce po tej krótkiej przerwie akademiczki zbliżyły się do rywalek. Niestety na krótko, bo wspaniale za trzy rzucała Sharnee Zoll, która we wczorajszym meczu była cieniem samej siebie. Dziś tylko w drugiej kwarcie była wyróżniającą się koszykarką. Na koniec dwa punkty zdobyła Carter i było 31:40. Decydujące były rzuty trzypunktowe zawodniczek z Polkowic, a AZS miał problemy w defensywie.
W drugiej połowie zapowiadały się spore emocje i takie też były. Sytuacja w tym meczu była niemalże odwrotna w porównaniu do wczoraj, ale AZS na początku trzeciej kwarty mocniej zaatakował. Zagęściliśmy także naszą obronę i nie pozwalaliśmy na skutecznie ataki przeciwnika. Po pięciu minutach było 39:42. Trener Koziorowicz wziął czas, gdyż w szeregi jego zespołu wkradły się nerwy i pojawiły się błędy. To jednak nie pomogło, bo świetnie zagrały między sobą Katarzyna Dźwigalska i Justyna Żurowska, a ich akcja zakończyła się punktami naszej kapitan. Niemoc Polkowic została przerwana przez Nataliję Trofimową, która trafiła z rzutów osobistych po faulu Weaver. W końcówce ponownie kilkakrotnie zmieniało się prowadzenie. Dzęki świetnej obronie i dużo lepszej skuteczności prowadziliśmy 47:46.
Od pierwszych sekund ostatniej odsłony obie drużyny toczyły zacięty bój. AZS zdawał się mieć wszystko pod kontrolą, choć CCC cały czas się nie poddawało. Różnica była niewielka. Po pięciu minutach było 55:50. Zdecydowanie lepiej niż w pierwszej połowie wychodziła nam obrona i zbiórka, a najważniejsza była poprawa skuteczności rzutów. Goście próbowali się ratować rzutami z dystansu, ale tylko raz udało się trafić Zoll. Na dwie minuty przed końcem trener Polkowic wykorzystał już swoją ostatnią przerwę na żądanie, ale to nie wystarczyło. Minimalna przewaga dziewczyn znad Warty przed końcową syreną zdążyła się jeszcze powiększyć, a to dzięki akcji 2+1 w wykonaniu Samanthy Richards i rzutom osobistym. Rywalizacja ostatecznie zakończyła się wynikiem 66:55, a KSSSE AZS PWSZ Gorzów wraca do Polkowic, aby tam w decydującym meczu zagrać o wejście do finału.
Mecze Gorzowa z Polkowicami zawsze dawały dużo emocji i tak było tym razem. Awans do finału polkowiczanki miały na wyciągnięcię ręki, ale po dwóch wygranych u siebie, przegrały obydwa spotkania w Gorzowie. Znakomicie dziś spisała się Żurowska, a jak zawsze ważnym naszym ogniwem była Richards. W przerwie trener Maciejewski musiał przeprowadzić męską rozmowę, bo w drugiej połowie zobaczyliśmy zupełnie inny zespół, który świetnie bronił. 15 punktów w dwóch kwartach to mały dorobek, a tyle właśnie uzbierały „Pomarańczowe”. Wśród gości wyróżniła się Sharnee Zoll, ale to dzięki jej wspaniałej grze w drugiej kwarcie pojedynek był tak zacięty i AZS musiał odrabiać straty. Czy w środę atut własnej hali wystarczy CCC, by spotkać się z Wisłą w walce o złoto, czy to my przechylimy szansę zwycięstwa na swoją stronę? Być może sprawdzi się siatkarskie przysłowie: kto nie wygrywa 3:0 ten przegrywa 2:3.
Komentarze opinie