Dzisiejszego dnia koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów podejmowały we własnej hali zespół ZVVZ UKS Praga w bardzo ważnym meczu Euroligi Kobiet. Spotkanie to miało bardzo ważny wpływ na układ tabeli grupy C i umiejscowienie w niej naszej drużyny. Niespodziewana wygrana Koszyc nad niepokonanym dotąd Rivas Ecopolis Madryt sprawiła jednak, że AZS pomimo wygranej 87:72, jest nadal poza czwórką, premiowaną awansem do najlepszej europejskiej szesnastki. Na szczęście w styczniu czekają nas mecze z Bourges Basket we Francji i u siebie właśnie z Good Angels Koszyce ,z którymi sąsiadujemy w tabeli. O awansie rozstrzygną więc bezpośrednie pojedynki.
Rywalizację z mistrzyniami Czech akademiczki rozpoczęły w składzie: Justyna Żurowska, Katarzyna Dźwigalska, Yuliya Dureika, Sydney Spencer i Agnieszka Kaczmarczyk. Pierwsza nasza akcja przerwana. Przejęły zawodniczki ze stolicy południowego sąsiada naszego kraju i trafienie zaliczyła Sandra Le Dréan. Jednak chwilę później wyrównała nasza kapitan. Przez następne 2 minuty nasze zawodniczki pokazały kawał wspaniałej koszykówki. Zdominowały plac gry i zdobyły 12 punktów, czterokrotnie pod rząd trafiając zza linii 6,25m, a to za sprawą Spencer, Kaczmarczyk i Dźwigalskiej. W międzyczasie rywalki odpowiedziały tylko trafionymi rzutami osobistymi. Co dawało wynik 14:4 po trzech minutach gry. Po czasie, o który poprosił trener gości, Lubor Blaek nasze przeciwniczki odrobiły część strat. Dariusz Maciejewski postanowił przeprowadzić zmiany. Na boisku pojawiły się Samantha Richards i Liudmila Sapova za Dureikę i Dźwigalską. Poskutkowało to wyrobieniem dziesięciopunktowej przewagi po rzutach wolnych Spencer. Pod koniec próbowała jeszcze z dystansu gorzowska Australijka, ale nieskutecznie, a tuż przed syreną trafiła Lindsay Whalen z daleka. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 28:24. Nasze koszykarki znakomicie rozpoczęły spotkanie. W pewnym momencie było nawet 12-punktowe prowadzenie (24:12), ale oddały pole USK. Gra przebiegała bardzo szybko, z dynamiczną wymianą podań, więc już po tych 10 minutach mogliśmy być zadowoleni z widowiska.
Drugą część gry zapoczątkowały zawodniczki przyjezdne nieskutecznymi atakami. Akcja dziewczyn z miasta nad Wartą również zakończyła się niepowodzeniem. Zdaniem sędziego był błąd kroków. Po dwóch minutach gry w tej kwarcie na tablicy widzieliśmy wynik 30:30. Wszystko spowodowane trójkami Markéty Bednárovej i Evanthi Maltsi, przy czym ta druga nie miała po prostu krycia ze strony AZS-u. Rzutem z dystansu popisała się później Żurowska, a następnie Richards trafiła za dwa, lecz była dodatkowo faulowana i po rzucie wolnym było już 38:34. Przy wyniku 42:36 oraz 45:39 trener gorzowskiej ekipy poprosił o przerwy. Już od pierwszego wznowienia gospodarze utrzymywali bezpieczne prowadzenie do końca połowy, która zakończyła się wynikiem 48:41. Obydwa zespoły grały bardzo równo, szybko, ale minimalna przewaga należała do naszych zawodniczek. Pojawiło się kilka błędów, ale trudno wystrzec się ich w sporcie jakim jest koszykówka.
Na trzecią kwartę desygnowane do gry zostały: Justyna Żurowska, Samantha Richards, Liudmila Sapova, Sydney Spencer oraz Agnieszka Kaczmarczyk. Zaczęło się doskonale, bo z dalszej odległości trafiła kapitan naszego zespołu. Natychmiastowa jednak odpowiedź Ievy Kubliny, ale Sapova nie pozostawała dłużna i też zdobyła 2 oczka. Później Sam po podaniu od Justyny trafiła z dystansu i było już 58:45. Cały czas drużyny prezentowały bardzo szybką grę. Z biegiem czasu ZVVZ odrabiał straty. Dużo lepiej grały w obronie, a AZS popełniał błędy m. in. niedokładne podania. Na niespełna cztery minuty przed końcem mieliśmy tylko 2 punkty przewagi, a wynik brzmiał 61:59. Opiekun naszej drużyny niepocieszony tym widokiem wziął czas, aby uspokoić grę swych podopiecznych. Na efekt czekaliśmy ponad minutę. Popularna Sapotschka zdobyła 4 punkty rozdzielone nieudaną próbą za trzy Bednárovej. Po kolejnej przerwie dla Pragi obejrzeliśmy już tylko celne rzuty Whalen oraz Żurowskiej. Nasza kapitan rzuciła na 7 sekund przed końcem trzeciej części spotkania, po tym jak odebrała piłkę rywalkom. Tym samym wynik został ustanowiony na 67:61.
W ostatniej odsłonie meczu, po dwóch minutach AZS prowadził 70:53. Czeska ekipa dokonywała wielu szturmów, ale tylko jeden z nich był skuteczny w tym czasie, z kolei dla nas punktowały Sapova z osobistego oraz Richards, której rzut zakręcił piłką po obręczy, ale ta ostatecznie wpadła do środka. Później kolejne dwa oczka dorzuciła Izabela Piekarska, która nie grała najlepiej w tym meczu, jednak dołożyła wszelkich starań, by osiągnąć dla drużyny dobry rezultat. Przez trzy następne minuty nie widzieliśmy żadnego trafienia. Słaba skuteczność po obu stronach, ale to nasze zawodniczki zmarnowały więcej sytuacji. Przełamanie przyszło z trafieniem Yuliyi Dureiki, która chwilę później fauluje, dokonując piątego przewinienia naszego zespołu. Po tym o czas poprosił trener Blaek. Tablica wyświetlała wynik 74:63. Dobra zaliczka, ale w perspektywie karania nas rzutami osobistymi po każdym przekroczeniu przepisów mogła przyprawić niektórych kibiców o zmartwienie. Zaskakujące było to, że po ponad pięciu minutach zawodniczki gości zdobyły zaledwie 2 punkty. Po wznowieniu mieliśmy jednak wykorzystane rzuty osobiste Maltsi. Na to Richards odpowiedziała dwójką, ale przyznano jej dodatkowy rzut, ponieważ była faulowana. Australijka oczywiście to wykorzystała. Podobną sytuację miała nieco później Piekarska, ale nie wykorzystała rzutu wolnego, lecz zebrała Żurowska, po czym Samantha rzuciła celnie z dystansu. Potem jeden z rzutów po faulu Spencer wykorzystała Whalen. Następnie znów Australijka i na siedem sekund przed końcem trzy punkty zdobyła Sydney! Rzut rozpaczy w wykonaniu Whalen zakończył mecz, a koszykarki AZS-u zwyciężyły swój trzeci mecz w Eurolidze różnicą 15 punktów, 87:72!
Reasumując, mecz był naprawdę wspaniałym widowiskiem. Akcje były rozgrywane niezwykle dynamicznie, z szybkimi przejściami spod jednego kosza pod drugi. Zdarzyło się kilka błędów, ale to nie obniża wartości tego spotkania. Na największe brawa zasłużyły Richards i Żurowska. W naszym zespole nie pozwolono, aby zawodniczka pokroju Kraayeveld rozwinęła skrzydła, co widać po jej zdobyczy punktowej. Przez wspomnianą wyżej porażkę Rivasu nie jesteśmy niestety na lepszej pozycji w tabeli. O swoim dalszym losie w Europie zdecydujemy dopiero w styczniu. Teraz czeka nas sobotni wyjazd do Torunia na mecz z Energą, następnie w poniedziałek gościmy u siebie MUKS Poznań, aby potem cieszyć się przerwą świąteczną i Bożym Narodzeniem. Oby i w tych nadchodzącym meczach nie ustawał wspaniały doping, jakim dziś wspomagali swoje pupilki kibice z Gorzowa.
Komentarze opinie